Gosiu, Marcinie – bardzo dziękuję za waszą gościnność w Warszawie oraz poświecenie by o tak barbarzyńskiej porze wstałeś by odwieść mnie na lotnisko. Lot z Warszawy do Amsterdamu mialam o szostej rano. Po 3 godzinnym pobycie na lotnisku w asmterdamie siedzialam w samolocie do Delhi.
Delhi ku mojej radości, mimo późnej pory (wylądowałam z niewielkim tylko opóźnieniem tuż przed północą) przywitało mnie temperaturą w granicach 27st. Nocą jest dość przyjemnie, natomiast w dzień temperatury dochodzącą nierzadko do 40 st.
Pierwsze zaskoczenie jeszcze w drodze to było jedzenie na pokładzie KLM. Generalnie nie miałam nigdy na ten temat dobrego zdania, bo co można powiedzieć o coraz to mniejszych kanapeczkach serwowanych na ich pokładzie podczas lotów po Europie. W każdym razie, obiad, jaki podali w czasie lotu do Delhi, był po prostu przepyszny i już zdążyłam poczuć klimat Indii. Oj coś czuję, że będę przeżywać kulinarne rozkosze w tym kraju.
Drugie zaskoczenie to lotnisko w Delhi. Jeszcze kilka lat temu zajęło pierwsze miejsce w kategorii najgorsze lotnisko świata – dziś niczym nie dobiega od standardów europejskich a przynajmniej na pewno terminal przylotów międzynarodowych, bo o pozostałej części budynku nie mogę się wypowiadać. (Jak ktoś jest spragniony zobaczenia egzotycznych lotnisk zapraszam do Lwowa jeszcze przed Euro 2012). Generalnie bardzo czysto (nawet w łazienkach gdzie bez trudu można było znaleźć i papier toaletowy i papierowe ręczniki, czego nie zawsze można znaleźć na polskich lotniskach), przestronnie oraz sklepy wolnocłowe umożliwiające zakupy tuż przed opuszczeniem budynku. Do tego, do momentu wyjścia z lotniska czuwa nad turystami ochrona. Przy wyjściu przedpłacone taksówki, aby ograniczyć oszustwa. Ceny są ustalone z góry i nie ma problemów. Kwit oddaje się kierowcy po dotarciu na miejsce, a bez niego kierowca nie dostanie pieniędzy za kurs.
Dzielnica dla backpackersów Pahar Ganj przy dworcu głównym New Delhi, przeznaczona jest tylko i wyłącznie dla turystów zagranicznych, hindus nie wynajmie pokoju nawet za duże pieniądze. No cóż mam powiedzieć – jest to, łagodnie rzecz mówiąc, dość nieciekawa dzielnica, ale jak się chce pokój za 250 rupii (czyli jakieś 6$) to trzeba się liczyć z niedogodnościami. Jest to jeden wielki bazar i same hotele.
Ale jak chcecie usłyszeć, że Delhi samo w sobie jest bardzo nieciekawym miastem – to zapraszam na inne blogi. Ja już znalazłam 2 niesamowite miejsca - okolice parlamentu oraz red fort, które naprawdę wywarły na mnie bardzo pozytywne wrażenie. A do tego dziesiątki na prawde pięknych, zadbanych parków mnie bardzo zaskoczyły.